Postanowiłam zrobić sobie dzień wolny, dlatego na obiad poszłam na pizzę. Gotowanie nie należało do moich ulubionych czynności. Rozmawiałam przez telefon z Anne, która opowiadała o chłopaku, którego niedawno poznała. Stałam przed pasami czekając na zielone światło. Kiedy przechodziłam, zauważyłam Harry'ego gadającego z tym samych gościem co na wczorajszej imprezie. Zatrzymałam się na środku, zastanawiałam się czy iść się przywitać. Otrząsnęłam się dopiero kiedy autobus jadący wprost na mnie zaczął trąbić. W ostatniej chwili odskoczyłam na bok. Serce waliło mi jak szalone, nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Styles tego nie widział. Zniknął za rogiem wraz z tajemniczym mężczyzną. Rozejrzałam się dookoła. Wystraszeni ludzie patrzyli na mnie zakrywając usta dłońmi. W słuchawce mojego telefonu słychać było trzeszczenie. Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, założę się, że było ją słychać po drugiej stronie Londynu...Kiedy otrząsnęłam się z szoku, wstałam i kierowałam się w stronę domu, trochę się chwiejąc.
- Diana, wszystko w porządku!? - przede mną stał Louis, mój dobry znajomy.
- Tak, jest dobrze.
- Dzięki Bogu...- Louis odetchnął głęboko.
Usiadłam na ławce, chciałam pogadać z Lou, ale śpieszyłam się do domu. Obiecałam, że zadzwonię do Anne.
Byłam w drodze do domu. Byłam wpatrzona w ekran mojego telefonu, jednak dostrzegłam w oddali sylwetkę Harry'ego. Teraz już nic nie powinno stać mi na drodze, więc podeszłam bliżej. Jednak ciągle towarzyszył mu ten człowiek. Zobaczyłam jak mój przyjaciel bierze z rąk nieznajomego woreczek z białym proszkiem. Moje oczy zaczęły świecić od napływających tam łez. Dotarłam do mojego mieszkania. Obraz powoli się rozmazywał.Wydawało mi się, że z czasem jest coraz gorzej, wieczorami płakałam bardzo często. Ale to wszystko ze strachu. Strachu przed utratą najlepszego przyjaciela. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Przecież to on zawsze wspierał mnie w ciężkich sytuacjach, kiedy byłam w tarapatach...
Zacisnęłam oczy mając nadzieję, że to tylko sen i obudzę się z tego koszmaru, jednak na próżno. Położyłam się na łóżku, z trudem powstrzymując łzy. Zacisnęłam pięść na pościeli i zasnęłam...
Marzyłam aby zapomnieć o tym dniu i żyć jak dawniej. Chciałam być szczęśliwa, ale bardziej zależało mi na szczęściu Harry'ego.
środa, 5 lutego 2014
sobota, 1 lutego 2014
Rozdział XI
Harry odprowadził mnie do domu. Przepraszał mnie za wpakowanie w kłopoty, ale właściwie nic się nie stało. Na pożegnanie mocno mnie przytulił i odszedł.Weszłam do mojego pokoju. Chciałam jedynie się przebrać, zmyć makijaż i iść spać. Usiadłam na łóżku i chwile rozmyślałam. Styles był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam, przyjaciel który zawsze mnie wspierał. Teraz czuję coś innego...Wydaję mi się, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. ''Cóż, wątpię żeby taki chłopak chciałby mawiać się z takim czymś..'' - takie myśli przeleciały mi przez głowę kiedy patrzyłam w lustro. Schowałam twarz w dłoniach, po czy ze zdenerwowaniem uderzyłam pięścią w lustro. Pokaleczyłam sobie rękę, było na prawdę źle. Kiedy przemywałam sobie dłoń, mój telefon zadzwonił. Usłyszałam w nim głos Hazzy. To jego cholerne wyczucie czasu...
- Wszystko dobrze, księżniczko? - Zapytał przejęty.
- Tak, jest ok. - Odpowiedziałam lekko drgającym głosem.
- Nie kłam. Zaraz u Ciebie będę. - Po tych słowach rozłączył się.
Przemyłam ranę wodą i zarzuciłam na siebie szlafrok. Po chwili do domu wszedł Harry, nawet nie pukając. Przyglądał mi się uważnie, zatrzymując wzrok na skaleczonej ręce. Mocno mnie przytulił, szeptał mi do ucha, że jestem perfekcyjna. Nie słyszałam za wiele, bo skupiłam się na powstrzymaniu się od płaczu. Cieszę się, że mogę mieć takiego przyjaciela jak on. Oczywiście jest jeszcze Anne, ale wyjechała na kilka dni z Londynu...
- Co prawda impreza nie wyszła...- zaczął Styles. - Więc może skoczymy do kina? - Uśmiechnął się szeroko, a ja miałam wrażenie, że zemdleję. Ten uśmiech jest taki cudowny!
- Z chęcią! Dziękuję, że jesteś. - Odparłam rzucając się mu na szyję.
Nie zdążyłam zmyć makijażu, dlatego chwilę potem byłam gotowa do wyjścia. Moje zmęczenie minęło, wolałam spędzić ten czas z przyjacielem. Co prawda film był strasznie nudny, ale rzucanie popcornem po sali było równie zabawne jak dobra komedia. Po seansie wróciłam do domu. Harry jak zawsze w drodze powrotnej dotrzymywał mi towarzystwa.
- Harry...Ty nadal palisz? - Zapytałam.
Chłopak sięgnął do kieszeni i wyjął z niej paczkę papierosów. Spuściłam wzrok, jednak nie na długo.
- Robię to dla ciebie, księżniczko. - Powiedział wyrzucając paczuszkę do kosza na śmieci.
Nie mogłam trafić na lepszego chłopaka. Jest idealny. Kiedy Hazza wychodził pożegnałam go całusem w policzek. Tej nocy spało mi się nadzwyczajnie dobrze, nawet z pokaleczoną dłonią...
- Wszystko dobrze, księżniczko? - Zapytał przejęty.
- Tak, jest ok. - Odpowiedziałam lekko drgającym głosem.
- Nie kłam. Zaraz u Ciebie będę. - Po tych słowach rozłączył się.
Przemyłam ranę wodą i zarzuciłam na siebie szlafrok. Po chwili do domu wszedł Harry, nawet nie pukając. Przyglądał mi się uważnie, zatrzymując wzrok na skaleczonej ręce. Mocno mnie przytulił, szeptał mi do ucha, że jestem perfekcyjna. Nie słyszałam za wiele, bo skupiłam się na powstrzymaniu się od płaczu. Cieszę się, że mogę mieć takiego przyjaciela jak on. Oczywiście jest jeszcze Anne, ale wyjechała na kilka dni z Londynu...
- Co prawda impreza nie wyszła...- zaczął Styles. - Więc może skoczymy do kina? - Uśmiechnął się szeroko, a ja miałam wrażenie, że zemdleję. Ten uśmiech jest taki cudowny!
- Z chęcią! Dziękuję, że jesteś. - Odparłam rzucając się mu na szyję.
Nie zdążyłam zmyć makijażu, dlatego chwilę potem byłam gotowa do wyjścia. Moje zmęczenie minęło, wolałam spędzić ten czas z przyjacielem. Co prawda film był strasznie nudny, ale rzucanie popcornem po sali było równie zabawne jak dobra komedia. Po seansie wróciłam do domu. Harry jak zawsze w drodze powrotnej dotrzymywał mi towarzystwa.
- Harry...Ty nadal palisz? - Zapytałam.
Chłopak sięgnął do kieszeni i wyjął z niej paczkę papierosów. Spuściłam wzrok, jednak nie na długo.
- Robię to dla ciebie, księżniczko. - Powiedział wyrzucając paczuszkę do kosza na śmieci.
Nie mogłam trafić na lepszego chłopaka. Jest idealny. Kiedy Hazza wychodził pożegnałam go całusem w policzek. Tej nocy spało mi się nadzwyczajnie dobrze, nawet z pokaleczoną dłonią...
wtorek, 28 stycznia 2014
Rozdział X
*Dzień później*
Idąc ulicą Londynu wpadłam na uśmiechniętego Harry'ego. Przywitłam się z nim, było widać, że ma świetny humor.
- Księżniczko, idziemy dziś razem na imprezę? Mogę iść z osobą towarzyszącą. - Na jego twarzy rozbłysł zabójczy uśmiech. Uwielbiałam go.
Chwilę się wahałam, ale nie można było odmówić Styles'owi z tym błagalnym spojrzeniem. Wpadnie po mnie około 18.00 i razem pójdziemy do klubu.
Kiedy wróciłam do domu po spotkaniu z moim przyjacielem zaczęłam się szykować. Przygotowałam swoją nową sukienkę, była wręcz boska. Zrobiłam delikatny makijaż. Nie lubię mieć na sobie tony pudru, to wygląda obrzydliwie. Zakładałam właśnie swój naszyjnik od Harry'ego w kształcie serduszka ( uważałam, że przynosi mi szczęście ) kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Jak zwykle na czas, pan Harry Perfekcyjny Styles.
Dotarliśmy już do klubu. Starałam się dobrze bawić, ale bałam się, że Harry się upije czy coś podobnego, dlatego robiłam wszystko, żeby trzymać się blisko niego. Słuchać było dudniące głośniki, które rozsadzał dupstep. Migały światła, jak na każdej dyskotece w tak dużym mieście. Przypomniałam sobie tamten wieczór, od którego zaczęły się moje kłopoty... Po chwili zorientowałam się, że przez moje zamyślenie Hazza zniknął gdzieś w tłumie ludzi. Bałam się, że wszystko się powtórzy, dlatego postanowiłam zostać w budynku. Na szczęście dość szybko ujrzałam go siedzącego przy ladzie. Gadał z jakimś człowiekiem. Postanowiłam iść się przedstawić, ale ktoś chwycił mnie za ramię.
- Co taka piękność robi sama w takim miejscu, hm? - Usłyszałam jak ktoś szepcze mi do ucha.
- Nie jestem sama. - Odparłam wyrywając się.
Nieznajomy postanowił nie odpuszczać, więc ruszył w moją stronę. Przestraszyłam się, jak najszybciej chciałam zejść mu z oczu. Wpadłam na Harry'ego. Wszystko słyszał...
- Nie radziłbym ci się do niej zbliżać... - Odparł wściekły Styles popychając obcego na stół.
Objął mnie i popchnął w stronę drzwi. Przed wyjściem odwrócił się jeszcze i rzucił zabijające spojrzenie na natrętnego chłopaka.
Idąc ulicą Londynu wpadłam na uśmiechniętego Harry'ego. Przywitłam się z nim, było widać, że ma świetny humor.
- Księżniczko, idziemy dziś razem na imprezę? Mogę iść z osobą towarzyszącą. - Na jego twarzy rozbłysł zabójczy uśmiech. Uwielbiałam go.
Chwilę się wahałam, ale nie można było odmówić Styles'owi z tym błagalnym spojrzeniem. Wpadnie po mnie około 18.00 i razem pójdziemy do klubu.
Kiedy wróciłam do domu po spotkaniu z moim przyjacielem zaczęłam się szykować. Przygotowałam swoją nową sukienkę, była wręcz boska. Zrobiłam delikatny makijaż. Nie lubię mieć na sobie tony pudru, to wygląda obrzydliwie. Zakładałam właśnie swój naszyjnik od Harry'ego w kształcie serduszka ( uważałam, że przynosi mi szczęście ) kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Jak zwykle na czas, pan Harry Perfekcyjny Styles.
Dotarliśmy już do klubu. Starałam się dobrze bawić, ale bałam się, że Harry się upije czy coś podobnego, dlatego robiłam wszystko, żeby trzymać się blisko niego. Słuchać było dudniące głośniki, które rozsadzał dupstep. Migały światła, jak na każdej dyskotece w tak dużym mieście. Przypomniałam sobie tamten wieczór, od którego zaczęły się moje kłopoty... Po chwili zorientowałam się, że przez moje zamyślenie Hazza zniknął gdzieś w tłumie ludzi. Bałam się, że wszystko się powtórzy, dlatego postanowiłam zostać w budynku. Na szczęście dość szybko ujrzałam go siedzącego przy ladzie. Gadał z jakimś człowiekiem. Postanowiłam iść się przedstawić, ale ktoś chwycił mnie za ramię.
- Co taka piękność robi sama w takim miejscu, hm? - Usłyszałam jak ktoś szepcze mi do ucha.
- Nie jestem sama. - Odparłam wyrywając się.
Nieznajomy postanowił nie odpuszczać, więc ruszył w moją stronę. Przestraszyłam się, jak najszybciej chciałam zejść mu z oczu. Wpadłam na Harry'ego. Wszystko słyszał...
- Nie radziłbym ci się do niej zbliżać... - Odparł wściekły Styles popychając obcego na stół.
Objął mnie i popchnął w stronę drzwi. Przed wyjściem odwrócił się jeszcze i rzucił zabijające spojrzenie na natrętnego chłopaka.
środa, 8 stycznia 2014
Rozdział IX
Wypuścili mnie ze szpitala. Moja ręka jest już w lepszym stanie. Anne wie o wszystkim. Miała wyrzuty sumienia, że namówiła mnie na tą imprezę. To nie była jej wina,nie powinna się obwiniać. Spacerowałam z Harry'm po parku.
- Wiesz, że Cię kocham, prawda księżniczko?
Spojrzałam w oczy Styles'a. Uwielbiałam to robić, można było w nich utonąć. Ta ich zieleń przyprawiała mnie o dreszcze.
- Ja też Cię kocham, Harry. - Mówiąc to szturchnęłam jego dłoń.
On oczywiście odwzajemnił zaczepkę. Tak zaczęła się nasza zabawa. Biegaliśmy po parku ciesząc się jak małe dzieci. Zauważyłam piękne kwiaty niedaleko nas, po prostu musiałam je zerwać! Uplotłam z nich wianek i wcisnęłam go na głowę Harry'ego. Ile radości może przynieść roślina. Styles wyglądał uroczo, wcale nie przypominał tego Bad Boy'a.
Śmialiśmy się bardzo głośno, słychać było nas z drugiego końca parku.
Biegłam przed siebie, uciekając przed moim przyjacielem. Nie zauważyłam wysokiego krawężnika i sturlałam się do stawu. Na szczęście nie było tam głęboko.
Harry ze śmiechem pomógł mi wstać, narzucił mi na ramiona swoją skórzaną kurtkę, żebym nie zmarzła. Odprowadził mnie do domu.
- Dziękuję. - Powiedziałam oddając mu kurtkę.
- Nie ma za co księżniczko.- Opowiedział uśmiechając się.
Harry trochę zmienił swoje zachowanie od całej tej sytuacji z Zayn'em. Co prawda, opiekuńczy był od zawsze, ale nie pali tyle co kiedyś.
Mam nadzieję, że rzuci ten wstręty nałóg. Jeśli mogę coś zdziałać, pomogę mu. To wpływa na jego zdrowie, a nie chcę, żeby coś mu się stało...
- Wiesz, że Cię kocham, prawda księżniczko?
Spojrzałam w oczy Styles'a. Uwielbiałam to robić, można było w nich utonąć. Ta ich zieleń przyprawiała mnie o dreszcze.
- Ja też Cię kocham, Harry. - Mówiąc to szturchnęłam jego dłoń.
On oczywiście odwzajemnił zaczepkę. Tak zaczęła się nasza zabawa. Biegaliśmy po parku ciesząc się jak małe dzieci. Zauważyłam piękne kwiaty niedaleko nas, po prostu musiałam je zerwać! Uplotłam z nich wianek i wcisnęłam go na głowę Harry'ego. Ile radości może przynieść roślina. Styles wyglądał uroczo, wcale nie przypominał tego Bad Boy'a.
Śmialiśmy się bardzo głośno, słychać było nas z drugiego końca parku.
Biegłam przed siebie, uciekając przed moim przyjacielem. Nie zauważyłam wysokiego krawężnika i sturlałam się do stawu. Na szczęście nie było tam głęboko.
Harry ze śmiechem pomógł mi wstać, narzucił mi na ramiona swoją skórzaną kurtkę, żebym nie zmarzła. Odprowadził mnie do domu.
- Dziękuję. - Powiedziałam oddając mu kurtkę.
- Nie ma za co księżniczko.- Opowiedział uśmiechając się.
Harry trochę zmienił swoje zachowanie od całej tej sytuacji z Zayn'em. Co prawda, opiekuńczy był od zawsze, ale nie pali tyle co kiedyś.
Mam nadzieję, że rzuci ten wstręty nałóg. Jeśli mogę coś zdziałać, pomogę mu. To wpływa na jego zdrowie, a nie chcę, żeby coś mu się stało...
wtorek, 7 stycznia 2014
Rozdział VIII
Obudziłam się w szpitalu. Obok mojego łóżka siedział zapłakany Harry. Serce się kroi kiedy widzi się swojego przyjaciela w takim stanie.
- Harry...Co się stało?
- Przepraszam księżniczko...
- Ale za co?
- Obiecałem, że nie dam Cię skrzywdzić...
Styles ukrył twarz w dłoniach i zaszlochał. Jego warga była zakrwawiona. To chyba on złamał zamek i uratował mi życie. Nie chcę wiedzieć co stałoby się gdyby nie on. Chciałam wstać i mocno go przytulić, ale zatrzymał mnie silny ból. Moje ramię było zabandażowane. Nie pamiętam, co dokładnie się wydarzyło, może to nawet lepiej... Chciałam w jakiś sposób pocieszyć Harry'ego.
- Nie płacz. Przecież nie ochronisz mnie przed wszystkim.
- Ale mogę spróbować, księżniczko. - odparł chwytając moją dłoń.
Po chwili ciszy, wskazałam na jego wargę.
- On ci to zrobił, prawda?
Hazza nie odpowiedział. Byłam mu wdzięczna całym sercem, że ryzykował życie dla mnie. Całe szczęście, że nic mu się nie stało.
Przyszła pielęgniarka i zatrzymała się przy moim łóżku, trzymając jakieś papiery. Poinformowała nas, że jestem posiniaczona, ale wyjdę z tego.
- Harry...Boję się. Jeśli on wróci?
- Nie wróci księżniczko. Zająłem się nim...
Nie wiedziałam jak mam to odebrać. '' Zająłem się nim '' nie mówiło mi zbyt dużo.
Nie mogłam dalej patrzeć na łzy Harry'ego. Ignorując ból usiadłam i popatrzyłam w oczy chłopaka.
- Tylko nie rób niczego głupiego. Proszę... - powiedziałam przytulając go.
Styles też mnie objął. Siedzieliśmy tak dosyć długo. To wszystko to była moja wina. Nie powinnam iść na tą imprezę...Wiedziałam, że to zły pomysł, ale czułam nacisk ze strony przyjaciół.
- A właśnie Harry - zaczęłam - skąd wiedziałeś gdzie jestem? Wtedy, po imprezie?
- Czy to ważne księżniczko?
Harry nie był w najlepszym stanie psychicznym, więc pytania zadam mu później...
- Harry...Co się stało?
- Przepraszam księżniczko...
- Ale za co?
- Obiecałem, że nie dam Cię skrzywdzić...
Styles ukrył twarz w dłoniach i zaszlochał. Jego warga była zakrwawiona. To chyba on złamał zamek i uratował mi życie. Nie chcę wiedzieć co stałoby się gdyby nie on. Chciałam wstać i mocno go przytulić, ale zatrzymał mnie silny ból. Moje ramię było zabandażowane. Nie pamiętam, co dokładnie się wydarzyło, może to nawet lepiej... Chciałam w jakiś sposób pocieszyć Harry'ego.
- Nie płacz. Przecież nie ochronisz mnie przed wszystkim.
Po chwili ciszy, wskazałam na jego wargę.
- On ci to zrobił, prawda?
Hazza nie odpowiedział. Byłam mu wdzięczna całym sercem, że ryzykował życie dla mnie. Całe szczęście, że nic mu się nie stało.
Przyszła pielęgniarka i zatrzymała się przy moim łóżku, trzymając jakieś papiery. Poinformowała nas, że jestem posiniaczona, ale wyjdę z tego.
- Harry...Boję się. Jeśli on wróci?
- Nie wróci księżniczko. Zająłem się nim...
Nie wiedziałam jak mam to odebrać. '' Zająłem się nim '' nie mówiło mi zbyt dużo.
Nie mogłam dalej patrzeć na łzy Harry'ego. Ignorując ból usiadłam i popatrzyłam w oczy chłopaka.
- Tylko nie rób niczego głupiego. Proszę... - powiedziałam przytulając go.
Styles też mnie objął. Siedzieliśmy tak dosyć długo. To wszystko to była moja wina. Nie powinnam iść na tą imprezę...Wiedziałam, że to zły pomysł, ale czułam nacisk ze strony przyjaciół.
- A właśnie Harry - zaczęłam - skąd wiedziałeś gdzie jestem? Wtedy, po imprezie?
- Czy to ważne księżniczko?
Harry nie był w najlepszym stanie psychicznym, więc pytania zadam mu później...
Rozdział VII
Obudziłam się dosyć późno, jak co dzień poszłam do kuchni po herbatę. Po śniadaniu, a raczej obiedzie poszłam zrobić makijaż. Szukając swojej kosmetyczki usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Zayn'a.
- Cześć. Mogę wejść?
Postanowiłam mu się postawić.
- Nie, nie możesz. - odrzekłam z kamiennym wyrazem twarzy.
Zayn udawał głupiego.
- Nie wpuścisz swojego przyjaciela?
Nie wiem o co mu chodziło, nawet dobrze się nie znamy.
Chciałam gwałtownie trzasnąć drzwiami, ale Malik zablokował je swoim butem. Wszedł do środka. ' Diana, postaw się mu! ' Co mi strzeliło do głowy!? Brunet zamknął wyjście, chowając klucz w kieszeni swoich spodni. Złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do ściany. Dopiero teraz do mnie dotarło...
- Zaraz...To ty śledziłeś mnie kiedy wyszłam z imprezy!
- Możliwe. - odpowiedział zachrypniętym głosem.
Próbowałam krzyczeć, ale zasłonił mi usta ręką, dlatego nie mogłam swobodnie oddychać. Szarpałam się, ale bez skutku, był za silny. Zaczęło mi brakować powietrza. Czułam się bezsilna, nie mogłam nic zrobić. Upadłam na ziemię. Zastanawiałam się co będzie dalej.
Malik coś do mnie gadał, ale nic nie rozumiałam. Było mi strasznie słabo. Prosiłam Boga, aby mi pomógł, choć wątpiłam, czy ktoś jeszcze może mi pomóc. Gdyby tylko Anne to widziała... Pogodziłam się już ze śmiercią. Obraz przed moimi oczami zaczął się zamazywać. Usłyszałam dźwięk łamanego zamka. Nie widziałam już nic, zemdlałam z braku tlenu...
- Cześć. Mogę wejść?
Postanowiłam mu się postawić.
- Nie, nie możesz. - odrzekłam z kamiennym wyrazem twarzy.
Zayn udawał głupiego.
- Nie wpuścisz swojego przyjaciela?
Nie wiem o co mu chodziło, nawet dobrze się nie znamy.
Chciałam gwałtownie trzasnąć drzwiami, ale Malik zablokował je swoim butem. Wszedł do środka. ' Diana, postaw się mu! ' Co mi strzeliło do głowy!? Brunet zamknął wyjście, chowając klucz w kieszeni swoich spodni. Złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do ściany. Dopiero teraz do mnie dotarło...
- Zaraz...To ty śledziłeś mnie kiedy wyszłam z imprezy!
- Możliwe. - odpowiedział zachrypniętym głosem.
Próbowałam krzyczeć, ale zasłonił mi usta ręką, dlatego nie mogłam swobodnie oddychać. Szarpałam się, ale bez skutku, był za silny. Zaczęło mi brakować powietrza. Czułam się bezsilna, nie mogłam nic zrobić. Upadłam na ziemię. Zastanawiałam się co będzie dalej.
Malik coś do mnie gadał, ale nic nie rozumiałam. Było mi strasznie słabo. Prosiłam Boga, aby mi pomógł, choć wątpiłam, czy ktoś jeszcze może mi pomóc. Gdyby tylko Anne to widziała... Pogodziłam się już ze śmiercią. Obraz przed moimi oczami zaczął się zamazywać. Usłyszałam dźwięk łamanego zamka. Nie widziałam już nic, zemdlałam z braku tlenu...
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Rozdział VI
Spało mi się dobrze jak nigdy. Przetarłam twarz dłonią, rozpoczynając nowy dzień. Umówiłam się z Anne na korepetycję z matmy, muszę jej trochę pomóc. Spakowałam do torby przybory do pisania i kilka książek.Nie myślałam o wczorajszym popołudniu, miałam nadzieję, że już nigdy nie spotkam Zayn'a. Moja przyjaciółka mieszka po drugiej stronie ulicy, więc po pięciu minutach byłam już u niej. Co prawda połowę czasu spędziłyśmy na gadaniu o chłopakach, wygłupianiu się i wspominaniu. Uwielbiam to robić, zawsze poprawia mi to humor. Strasznie chciałam powiedzieć Anne o bliznach Harry'ego, ale uważałam to za niestosowne. On nie chciałby, żebym to rozpowiadała, dlatego dotrzymałam tajemnicy. Kiedy przeszłyśmy już do nauki, dostałam sms'a. Był od obcego numeru.
SMS OD: NIEZNANY
Cześć Diana! Może się spotkamy dziś o 16.00 i pójdziemy do kina? ~ Zayn
Skąd on do cholery ma mój numer!? Wyłączyłam komórkę, ale nie byłam w stanie logicznie myśleć, dlatego też Anna niestety nic nie zrozumiała. W co ja się wpakowałam? Gość pojawia się znikąd w moim domu a teraz jeszcze ma mój numer telefonu. Może powinnam powiedzieć o tym Styles'owi? Już sama nie wiem co robić.
- Przepraszam Anne, nie umiem się skupić. Pouczymy się kiedy indziej. Spadam, pa.
Wychodząc z domu przyjaciółki zauważyłam jak Hazza znika za zakrętem długiej uliczki. Podjęłam szybką decyzję, że powiem mu o Zaynie. Pobiegłam za nim chcąc z nim porozmawiać. Udało mi się dobiec w odpowiednim czasie, bo Harry miał już wsiadać do naprawionego auta.
- Cześć księżniczko, coś się stało?
- Chciałam pogadać...- wyszeptałam zdyszana.
- Diana, nie mogę teraz, potem do ciebie przyjadę,ok?
Było mi trochę przykro. Coś się zmieniło w jego życiu. Zawsze miał dla mnie czas, ale teraz kiedy najbardziej go potrzebuję on mnie ignoruje. Nie zachowywał się nigdy w taki sposób, ale przecież nie mam prawa mu zabronić. Przyjaźniąc się ze mną nie musi być uwiązany na smyczy, jest zupełnie wolny...
SMS OD: NIEZNANY
Cześć Diana! Może się spotkamy dziś o 16.00 i pójdziemy do kina? ~ Zayn
Skąd on do cholery ma mój numer!? Wyłączyłam komórkę, ale nie byłam w stanie logicznie myśleć, dlatego też Anna niestety nic nie zrozumiała. W co ja się wpakowałam? Gość pojawia się znikąd w moim domu a teraz jeszcze ma mój numer telefonu. Może powinnam powiedzieć o tym Styles'owi? Już sama nie wiem co robić.
- Przepraszam Anne, nie umiem się skupić. Pouczymy się kiedy indziej. Spadam, pa.
Wychodząc z domu przyjaciółki zauważyłam jak Hazza znika za zakrętem długiej uliczki. Podjęłam szybką decyzję, że powiem mu o Zaynie. Pobiegłam za nim chcąc z nim porozmawiać. Udało mi się dobiec w odpowiednim czasie, bo Harry miał już wsiadać do naprawionego auta.
- Cześć księżniczko, coś się stało?
- Chciałam pogadać...- wyszeptałam zdyszana.
- Diana, nie mogę teraz, potem do ciebie przyjadę,ok?
Było mi trochę przykro. Coś się zmieniło w jego życiu. Zawsze miał dla mnie czas, ale teraz kiedy najbardziej go potrzebuję on mnie ignoruje. Nie zachowywał się nigdy w taki sposób, ale przecież nie mam prawa mu zabronić. Przyjaźniąc się ze mną nie musi być uwiązany na smyczy, jest zupełnie wolny...
Rozdział V
Wróciłam do domu. Wzięłam do ręki moją moją ulubioną książkę i zrobiłam sobie herbatę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Zobaczyłam mężczyznę wyższego ode mnie.
- Cześć Diana, pamiętasz mnie?
- Nie bardzo...
- Zayn Malik, poznaliśmy się na imprezie kilka dni temu.
Wyglądał trochę przerażająco. Gdyby był to Harry już dawno wpuściłabym go do środka. Wiedziałam, że to zły pomysł by iść na tą imprezę.
- Więc, skąd wziąłeś mój adres? - Zapytałam podejrzliwie.
- Mam swoje sposoby. - Chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
Nie znam go zbyt dobrze, to był tylko jeden wieczór. Budził wrażenie nieprzyjaznego najprawdopodobniej przez te kolczyki i tatuaże. Nie wiedziałam jak zakończyć rozmowę, aby móc w spokoju poczytać książkę, dlatego wymyśliłam pretekst, że spalą mi się naleśniki. Szybko zamknęłam drzwi przekręcając klucz. Nie chcę mieć z tym gościem nic wspólnego. A jeśli podałam mu swój adres, ale tego nie pamiętam? Po cholerę ja szłam na tą durną domówkę... Czuję, że będę tego gorzko żałowała.
Usiadłam na kanapie popijając już niestety zimną herbatę. Zadzwonił mój telefon, jak widać nie jest mi dane czytanie w spokoju i ciszy. Na ekranie komórki wyświetliło się zdjęcie Anne.
- Diana wszystko w porządku?
- A co miałoby się stać?
Moja przyjaciółka nie lubiła kiedy odpowiadałam pytaniem na pytanie. Wolała krótkie i zwięzłe odpowiedzi.
- Widziałam tego chłopaka, który był u ciebie i trochę się wystraszyłam...
- Nie, wszystko jest ok. To znajomy z imprezy, pamiętasz?
Rozmawiałyśmy jeszcze długi czas. W końcu miałam chwilę przerwy, więc wieczór spędziłam z nosem w książce. Było już późno, a ja skończyłam czytać. Położyłam się do łóżka. W ogródku czasem było słychać szmery, ale to pewnie koty sąsiadów, dlatego zasnęłam spokojnie...
- Cześć Diana, pamiętasz mnie?
- Nie bardzo...
- Zayn Malik, poznaliśmy się na imprezie kilka dni temu.
Wyglądał trochę przerażająco. Gdyby był to Harry już dawno wpuściłabym go do środka. Wiedziałam, że to zły pomysł by iść na tą imprezę.
- Więc, skąd wziąłeś mój adres? - Zapytałam podejrzliwie.
- Mam swoje sposoby. - Chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
Nie znam go zbyt dobrze, to był tylko jeden wieczór. Budził wrażenie nieprzyjaznego najprawdopodobniej przez te kolczyki i tatuaże. Nie wiedziałam jak zakończyć rozmowę, aby móc w spokoju poczytać książkę, dlatego wymyśliłam pretekst, że spalą mi się naleśniki. Szybko zamknęłam drzwi przekręcając klucz. Nie chcę mieć z tym gościem nic wspólnego. A jeśli podałam mu swój adres, ale tego nie pamiętam? Po cholerę ja szłam na tą durną domówkę... Czuję, że będę tego gorzko żałowała.
Usiadłam na kanapie popijając już niestety zimną herbatę. Zadzwonił mój telefon, jak widać nie jest mi dane czytanie w spokoju i ciszy. Na ekranie komórki wyświetliło się zdjęcie Anne.
- Diana wszystko w porządku?
- A co miałoby się stać?
Moja przyjaciółka nie lubiła kiedy odpowiadałam pytaniem na pytanie. Wolała krótkie i zwięzłe odpowiedzi.
- Widziałam tego chłopaka, który był u ciebie i trochę się wystraszyłam...
- Nie, wszystko jest ok. To znajomy z imprezy, pamiętasz?
Rozmawiałyśmy jeszcze długi czas. W końcu miałam chwilę przerwy, więc wieczór spędziłam z nosem w książce. Było już późno, a ja skończyłam czytać. Położyłam się do łóżka. W ogródku czasem było słychać szmery, ale to pewnie koty sąsiadów, dlatego zasnęłam spokojnie...
Rozdział IV
SMS OD: HARRY
Cześć księżniczko...Chciałem Ci to wszystko wyjaśnić. Tak, kiedyś się okaleczałem. Nikomu nie mówiłem, wolałem sobie poradzić z tym sam. To wszystko dlatego, bo...eh, spotkajmy się to wszystko Ci opowiem. ~ Harry
Po przeczytaniu tej wiadomości zerwałam się z łóżka. To ja powinnam go przepraszać...Poprawiłam niesforny kosmyk włosów, który opadał mi na czoło i wyszłam z domu.
Czekałam na Styles'a około 15 minut. Pewnie dlatego, że przyszłam dużo wcześniej niż się umawialiśmy. Usiedliśmy do stolika, byłam trochę zdenerwowana, ale starałam się tego nie okazywać.
- No więc czekam na wyjaśnienia.
Harry patrzył na mnie wielkimi, zielonymi oczami w których widać było powagę.
- No więc popadłem w złe towarzystwo. Tam też zaczęło się moje uzależnienie od tytoniu. Nie chcę odpowiadać o historii tych blizn, przepraszam, że Cię zawiodłem księżniczko... Widać było, że zawiódł także sam siebie. Nie będę zmuszała go do opowiedzenia tego zdarzenia, wiedziałam, że to może być bolesne. Przysunęłam krzesło bliżej niego i złapałam go za ramię.
- Harry, obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz. Obiecaj mi...
- Nie mogę księżniczko, ale obiecuję, że się postaram.
Te słowa bardzo mnie zabolały. Nie chciałam, żeby mój przyjaciel niszczył sobie życie. Telefon Hazzy zadzwonił, poszedł odebrać. Myślałam, czy mogę mu jakoś pomóc w tej trudnej sytuacji. Styles wrócił, nie gadał długo.
- Muszę iść Diana, cześć...
Nie pamiętam kiedy ostatnio mówił mi po imieniu. Nie ukrywam, że już przyzwyczaiłam się do ' księżniczko ' bo zawsze się tak do mnie zwracał. Nie mając nic innego do zrobienia wyszłam w stronę domu. Zauważyłam jeszcze Harry'ego znikającego za rogiem starej piekarni. Myślę, że nie powinnam się o niego martwić, jest na tyle rozsądny, że nie powtórzyłby tego samego błędu. Przynajmniej miałam taką nadzieję...
Cześć księżniczko...Chciałem Ci to wszystko wyjaśnić. Tak, kiedyś się okaleczałem. Nikomu nie mówiłem, wolałem sobie poradzić z tym sam. To wszystko dlatego, bo...eh, spotkajmy się to wszystko Ci opowiem. ~ Harry
Po przeczytaniu tej wiadomości zerwałam się z łóżka. To ja powinnam go przepraszać...Poprawiłam niesforny kosmyk włosów, który opadał mi na czoło i wyszłam z domu.
Czekałam na Styles'a około 15 minut. Pewnie dlatego, że przyszłam dużo wcześniej niż się umawialiśmy. Usiedliśmy do stolika, byłam trochę zdenerwowana, ale starałam się tego nie okazywać.
- No więc czekam na wyjaśnienia.
Harry patrzył na mnie wielkimi, zielonymi oczami w których widać było powagę.
- No więc popadłem w złe towarzystwo. Tam też zaczęło się moje uzależnienie od tytoniu. Nie chcę odpowiadać o historii tych blizn, przepraszam, że Cię zawiodłem księżniczko... Widać było, że zawiódł także sam siebie. Nie będę zmuszała go do opowiedzenia tego zdarzenia, wiedziałam, że to może być bolesne. Przysunęłam krzesło bliżej niego i złapałam go za ramię.
- Harry, obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz. Obiecaj mi...
- Nie mogę księżniczko, ale obiecuję, że się postaram.
Te słowa bardzo mnie zabolały. Nie chciałam, żeby mój przyjaciel niszczył sobie życie. Telefon Hazzy zadzwonił, poszedł odebrać. Myślałam, czy mogę mu jakoś pomóc w tej trudnej sytuacji. Styles wrócił, nie gadał długo.
- Muszę iść Diana, cześć...
Nie pamiętam kiedy ostatnio mówił mi po imieniu. Nie ukrywam, że już przyzwyczaiłam się do ' księżniczko ' bo zawsze się tak do mnie zwracał. Nie mając nic innego do zrobienia wyszłam w stronę domu. Zauważyłam jeszcze Harry'ego znikającego za rogiem starej piekarni. Myślę, że nie powinnam się o niego martwić, jest na tyle rozsądny, że nie powtórzyłby tego samego błędu. Przynajmniej miałam taką nadzieję...
Rozdział III
Chcąc rozbawić mojego przyjaciela, zaczęłam się nim droczyć. Harry nadal miał kamienną twarz. Chciałabym, żeby wróciły te czasy kiedy uśmiech na jego twarzy był na porządku dziennym. Złapałam go za rękę, Styles syknął z bólu. Chwyciłam dłoń znacznie delikatniej, on już się nie sprzeciwiał. Odsunęłam rękaw i zobaczyłam świeże, głębokie rany.
- Co to jest!? - warknęłam.
- Nic...
- Nie rób za mnie kretynki! Chodź do łazienki, musisz to odkazić.
Pobiegłam na górę, ciągnąc za sobą zniechęconego Harry'ego. Wyjęłam wodę utlenioną i bandaż. Minęło trochę czasu zanim udało mi się namówić Hazzę, aby pozwolił mi założyć opatrunek. Popatrzyłam mu w oczy.
- To po wypadku... Czemu nic nie mówiłeś?
- Nie chciałem Cię martwić, księżniczko...
Przemywając ostatnią ranę, zastanawiałam się czy nie ma jakiś innych poważniejszych obrażeń, dlatego też chciałam opatrzyć prawą rękę. Jednak gdy tylko zbliżyłam się do niej Harry zerwał się ku wyjściu. Nie pozwoliłam mu na to. Podwinęłam jego rękaw i ujrzałam kolejne blizny. To też musiały być blizny po wypadku, ale były zupełnie inne niż poprzednie, a przede wszystkim już zagojone. Harry dalej siedział wpatrzony w podłogę.
- Okaleczasz się?
Nie usłyszałam odpowiedzi.
- Dlaczego ty ciągle masz przede mną jakieś tajemnice? Przecież się przyjaźnimy, możesz mi mówić o wszystkim!
- Proszę, nie zadawaj tylu pytań na raz, księżniczko...- szepnął Harry.
- Gdybym się nie zapytała, to byś mi nie powiedział!
Wyszłam z łazienki kierując się do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Styles chyba wyszedł z domu, nie interesowało mnie to. Zaczęłam płakać. Boję się o niego. Chciałabym, aby teraz tu przyszedł i mnie przytulił, ale jednocześnie byłam na niego wściekła. Leżąc w łóżku i rozmyślając dlaczego on to zrobił. Wydawało mi się, że nie ma konkretnych powodów, ale może po prostu nie znam go tak dobrze jak mi się wydaje?...
- Co to jest!? - warknęłam.
- Nic...
- Nie rób za mnie kretynki! Chodź do łazienki, musisz to odkazić.
Pobiegłam na górę, ciągnąc za sobą zniechęconego Harry'ego. Wyjęłam wodę utlenioną i bandaż. Minęło trochę czasu zanim udało mi się namówić Hazzę, aby pozwolił mi założyć opatrunek. Popatrzyłam mu w oczy.
- To po wypadku... Czemu nic nie mówiłeś?
- Nie chciałem Cię martwić, księżniczko...
Przemywając ostatnią ranę, zastanawiałam się czy nie ma jakiś innych poważniejszych obrażeń, dlatego też chciałam opatrzyć prawą rękę. Jednak gdy tylko zbliżyłam się do niej Harry zerwał się ku wyjściu. Nie pozwoliłam mu na to. Podwinęłam jego rękaw i ujrzałam kolejne blizny. To też musiały być blizny po wypadku, ale były zupełnie inne niż poprzednie, a przede wszystkim już zagojone. Harry dalej siedział wpatrzony w podłogę.
- Okaleczasz się?
Nie usłyszałam odpowiedzi.
- Dlaczego ty ciągle masz przede mną jakieś tajemnice? Przecież się przyjaźnimy, możesz mi mówić o wszystkim!
- Proszę, nie zadawaj tylu pytań na raz, księżniczko...- szepnął Harry.
- Gdybym się nie zapytała, to byś mi nie powiedział!
Wyszłam z łazienki kierując się do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Styles chyba wyszedł z domu, nie interesowało mnie to. Zaczęłam płakać. Boję się o niego. Chciałabym, aby teraz tu przyszedł i mnie przytulił, ale jednocześnie byłam na niego wściekła. Leżąc w łóżku i rozmyślając dlaczego on to zrobił. Wydawało mi się, że nie ma konkretnych powodów, ale może po prostu nie znam go tak dobrze jak mi się wydaje?...
niedziela, 5 stycznia 2014
Rozdział II
Cały dzień myślałam nad tym co się stało. Przecież Harry mógł sobie coś zrobić! On chyba po prostu nie rozumie jakie mogą być skutki takiej szybkiej jazdy. Jeśli to on spowodował wypadek będzie miał kłopoty, tym bardziej, że już wcześniej był aresztowany. Co prawda jego wcześniejsze ' wygłupy ' jak to on mówi, nie mogły równać się z dzisiejszym zdarzeniem. Anne próbowała mnie pocieszyć, chociaż nie wiem w jaki sposób słowa '' A nie mówiłam? '' miały mi pomóc. Miałam nadzieję, że to wszystko jedna wielka pomyłka, ale chyba sama nie umiałam w to uwierzyć. Wróciłam do domu i włączyłam telewizję. Powtarzali odcinki jakiejś nudnej telenoweli więc zasnęłam. Obudziło mnie pukanie, a raczej walenie w drzwi. Przetarłam twarz i otworzyłam. W progu stał Styles, jak zwykle z papierosem w ręku.
- Cześć, księżniczko...
- Czego chcesz?
- Przyszedłem wyjaśnić to wszystko. Widziałem Cię...
Nie wiedziałam czy powinnam go wysłuchać, ale w końcu był moim przyjacielem.
- Wejdź, ale najpierw wyrzuć tą fajkę! Wiesz, że tego nie lubię...
Harry wszedł do salonu i usiadł na kanapie obok mnie, łapiąc mnie za rękę.
- To nie ja spowodowałem wypadek...Wiem jak to wyglądało księżniczko, ale to nie ja. Byłem w szpitalu u tego drugiego mężczyzny, jest cały.
Poczułam się niezręcznie. Przecież Harry jest moim przyjacielem, nie miałby powodów, żeby mnie okłamywać. Nie powinnam go tak od razu osądzać. W moich oczach zaczęły błyszczeć łzy. Styles przytulił mnie, prosząc, abym przestała płakać. Odkąd pamiętam pomagał mi w takich sytuacjach. Znamy się od dziecka, przez ten czas bardzo się zmienił, ale cóż, prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko.
- Poczekaj chwilkę. - Powiedziałam wstając z sofy.
Pobiegłam do swojego pokoju. Kiedy wróciłam w rękach trzymałam stary album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Wyjęłam moje ulubione, zawsze gdy na nie patrzę na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Harry też nie ukrywał śmiechu, kiedy zobaczył zdjęcie na którym jego włosy przypominały ptasie gniazdo. Oparłam głowę o ramię mojego przyjaciela.
- Lubię tak sobie czasem powspominać...
Styles objął mnie, dlatego wspominanie było jeszcze przyjemniejsze. Jedak koszula na jego lewej ręce podwinęła się. Chciałam poprawić rękaw, ale Harry gwałtownie odsunął dłoń, spuszczając wzrok...
- Cześć, księżniczko...
- Czego chcesz?
- Przyszedłem wyjaśnić to wszystko. Widziałem Cię...
Nie wiedziałam czy powinnam go wysłuchać, ale w końcu był moim przyjacielem.
- Wejdź, ale najpierw wyrzuć tą fajkę! Wiesz, że tego nie lubię...
Harry wszedł do salonu i usiadł na kanapie obok mnie, łapiąc mnie za rękę.
- To nie ja spowodowałem wypadek...Wiem jak to wyglądało księżniczko, ale to nie ja. Byłem w szpitalu u tego drugiego mężczyzny, jest cały.
Poczułam się niezręcznie. Przecież Harry jest moim przyjacielem, nie miałby powodów, żeby mnie okłamywać. Nie powinnam go tak od razu osądzać. W moich oczach zaczęły błyszczeć łzy. Styles przytulił mnie, prosząc, abym przestała płakać. Odkąd pamiętam pomagał mi w takich sytuacjach. Znamy się od dziecka, przez ten czas bardzo się zmienił, ale cóż, prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko.
- Poczekaj chwilkę. - Powiedziałam wstając z sofy.
Pobiegłam do swojego pokoju. Kiedy wróciłam w rękach trzymałam stary album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Wyjęłam moje ulubione, zawsze gdy na nie patrzę na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Harry też nie ukrywał śmiechu, kiedy zobaczył zdjęcie na którym jego włosy przypominały ptasie gniazdo. Oparłam głowę o ramię mojego przyjaciela.
- Lubię tak sobie czasem powspominać...
Styles objął mnie, dlatego wspominanie było jeszcze przyjemniejsze. Jedak koszula na jego lewej ręce podwinęła się. Chciałam poprawić rękaw, ale Harry gwałtownie odsunął dłoń, spuszczając wzrok...
sobota, 4 stycznia 2014
Rozdział I
Głośna muzyka i błyskające światła na chwilę mnie zdezorientowały. Panicznie rozglądałam się po pomieszczeniu szukając moich znajomych. To nie było bezpieczne miejsce, a gdyby nie oni nie byłoby mnie tu. Chwyciłam płaszcz i wyszłam z imprezy czym prędzej kierując się w stronę domu. Wybrałam najkrótszą drogę, ale niestety także najniebezpieczniejszą. Idąc ciemną uliczką odwróciłam się dyskretnie i zobaczyłam sylwetkę mężczyzny więc przyspieszyłam kroku, więcej się nie odwracając. Usłyszałam jak dźwięk otwieranych drzwi do samochodu. Za kierownicą siedział Styles.
- Wsiadaj księżniczko.
Posłusznie wsiadłam do auta. Harry nie należał do najprzyjemniejszych osób, chodź miałam pewność, że nie mnie skrzywdzi. Niektóre osoby uważają go nawet za niebezpiecznego, jednak ja mu ufam. Jak zwykle podczas drogi nie odezwał się ani słowem. Zawiózł mnie pod dom, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
- Dziękuję, nie ukrywam, że sama się bałam...
- Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało księżniczko.
Po tych słowach odjechał. Styles jest typem człowieka, który lubi pić do nieprzytomności, jest też uzależniony od nikotyny. Jeszcze miesiąc temu, kiedy się tak zmienił, nawet się go bałam, ale nie potrzebnie. Przed snem zadawałam sobie tysiące pytań: Skąd wiedział gdzie jestem? Śledził mnie? Już sama nie wiedziałam co myśleć. Zmęczona po całym tym zakręconym dniu zasnęłam. Postanowiłam, że kiedy znów spotkam Harry'ego zadam mu te wszystkie pytania, które mnie gnębiły.
* Dzień później *
Obudził mnie dzwoniący telefon. Leniwie podniosłam słuchawkę, w której usłyszałam głos Anne, mojej przyjaciółki.
- Cześć Diana! Czemu tak szybko wyszłaś z wczorajszej imprezy? Martwiłam się...
Opowiedziałam jej wszystko, kończąc na moich wieczornych przemyśleniach. Anne nie podobało się to, że przyjaźnie się z Harry'm. Uważa, ze jest niebezpieczny i powinnam trzymać się od niego z daleka. Wiele razy zapewniałam ją już, że ten groźny Styles, którego wszyscy się boją jest inny, a przynajmniej wobec mnie...
Razem z Anne wybrałyśmy się na miasto na lody, jak w każdą sobotę. Kiedy wyszłyśmy z lodziarni usłyszałyśmy wycie syreny policyjnej. Nie przejęłyśmy się tym, u nas w Londynie, zdarza się to dość często. Stanęłyśmy w bezpiecznej odległości patrząc na dwa rozbite auta. Kiedy karetka odjechała z miejsca zdarzenia, zauważyłam coś dziwnego...Cholera, to przecież auto Harry'ego! Na szczęście był cały i gadał z policjantem, Anne też go zauważyła. Już miałam do niego podbiec i pogadać, a raczej zrobić mu awanturę, że nie uważa na drodze, ale Anne mi zabroniła. Odeszłyśmy, ale jeśli Harry zrobił coś temu drugiemu kierowcy to mu nie daruję!
- Wsiadaj księżniczko.
Posłusznie wsiadłam do auta. Harry nie należał do najprzyjemniejszych osób, chodź miałam pewność, że nie mnie skrzywdzi. Niektóre osoby uważają go nawet za niebezpiecznego, jednak ja mu ufam. Jak zwykle podczas drogi nie odezwał się ani słowem. Zawiózł mnie pod dom, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
- Dziękuję, nie ukrywam, że sama się bałam...
- Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało księżniczko.
Po tych słowach odjechał. Styles jest typem człowieka, który lubi pić do nieprzytomności, jest też uzależniony od nikotyny. Jeszcze miesiąc temu, kiedy się tak zmienił, nawet się go bałam, ale nie potrzebnie. Przed snem zadawałam sobie tysiące pytań: Skąd wiedział gdzie jestem? Śledził mnie? Już sama nie wiedziałam co myśleć. Zmęczona po całym tym zakręconym dniu zasnęłam. Postanowiłam, że kiedy znów spotkam Harry'ego zadam mu te wszystkie pytania, które mnie gnębiły.
* Dzień później *
Obudził mnie dzwoniący telefon. Leniwie podniosłam słuchawkę, w której usłyszałam głos Anne, mojej przyjaciółki.
- Cześć Diana! Czemu tak szybko wyszłaś z wczorajszej imprezy? Martwiłam się...
Opowiedziałam jej wszystko, kończąc na moich wieczornych przemyśleniach. Anne nie podobało się to, że przyjaźnie się z Harry'm. Uważa, ze jest niebezpieczny i powinnam trzymać się od niego z daleka. Wiele razy zapewniałam ją już, że ten groźny Styles, którego wszyscy się boją jest inny, a przynajmniej wobec mnie...
Razem z Anne wybrałyśmy się na miasto na lody, jak w każdą sobotę. Kiedy wyszłyśmy z lodziarni usłyszałyśmy wycie syreny policyjnej. Nie przejęłyśmy się tym, u nas w Londynie, zdarza się to dość często. Stanęłyśmy w bezpiecznej odległości patrząc na dwa rozbite auta. Kiedy karetka odjechała z miejsca zdarzenia, zauważyłam coś dziwnego...Cholera, to przecież auto Harry'ego! Na szczęście był cały i gadał z policjantem, Anne też go zauważyła. Już miałam do niego podbiec i pogadać, a raczej zrobić mu awanturę, że nie uważa na drodze, ale Anne mi zabroniła. Odeszłyśmy, ale jeśli Harry zrobił coś temu drugiemu kierowcy to mu nie daruję!
Subskrybuj:
Posty (Atom)