Głośna muzyka i błyskające światła na chwilę mnie zdezorientowały. Panicznie rozglądałam się po pomieszczeniu szukając moich znajomych. To nie było bezpieczne miejsce, a gdyby nie oni nie byłoby mnie tu. Chwyciłam płaszcz i wyszłam z imprezy czym prędzej kierując się w stronę domu. Wybrałam najkrótszą drogę, ale niestety także najniebezpieczniejszą. Idąc ciemną uliczką odwróciłam się dyskretnie i zobaczyłam sylwetkę mężczyzny więc przyspieszyłam kroku, więcej się nie odwracając. Usłyszałam jak dźwięk otwieranych drzwi do samochodu. Za kierownicą siedział Styles.
- Wsiadaj księżniczko.
Posłusznie wsiadłam do auta. Harry nie należał do najprzyjemniejszych osób, chodź miałam pewność, że nie mnie skrzywdzi. Niektóre osoby uważają go nawet za niebezpiecznego, jednak ja mu ufam. Jak zwykle podczas drogi nie odezwał się ani słowem. Zawiózł mnie pod dom, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
- Dziękuję, nie ukrywam, że sama się bałam...
- Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało księżniczko.
Po tych słowach odjechał. Styles jest typem człowieka, który lubi pić do nieprzytomności, jest też uzależniony od nikotyny. Jeszcze miesiąc temu, kiedy się tak zmienił, nawet się go bałam, ale nie potrzebnie. Przed snem zadawałam sobie tysiące pytań: Skąd wiedział gdzie jestem? Śledził mnie? Już sama nie wiedziałam co myśleć. Zmęczona po całym tym zakręconym dniu zasnęłam. Postanowiłam, że kiedy znów spotkam Harry'ego zadam mu te wszystkie pytania, które mnie gnębiły.
* Dzień później *
Obudził mnie dzwoniący telefon. Leniwie podniosłam słuchawkę, w której usłyszałam głos Anne, mojej przyjaciółki.
- Cześć Diana! Czemu tak szybko wyszłaś z wczorajszej imprezy? Martwiłam się...
Opowiedziałam jej wszystko, kończąc na moich wieczornych przemyśleniach. Anne nie podobało się to, że przyjaźnie się z Harry'm. Uważa, ze jest niebezpieczny i powinnam trzymać się od niego z daleka. Wiele razy zapewniałam ją już, że ten groźny Styles, którego wszyscy się boją jest inny, a przynajmniej wobec mnie...
Razem z Anne wybrałyśmy się na miasto na lody, jak w każdą sobotę. Kiedy wyszłyśmy z lodziarni usłyszałyśmy wycie syreny policyjnej. Nie przejęłyśmy się tym, u nas w Londynie, zdarza się to dość często. Stanęłyśmy w bezpiecznej odległości patrząc na dwa rozbite auta. Kiedy karetka odjechała z miejsca zdarzenia, zauważyłam coś dziwnego...Cholera, to przecież auto Harry'ego! Na szczęście był cały i gadał z policjantem, Anne też go zauważyła. Już miałam do niego podbiec i pogadać, a raczej zrobić mu awanturę, że nie uważa na drodze, ale Anne mi zabroniła. Odeszłyśmy, ale jeśli Harry zrobił coś temu drugiemu kierowcy to mu nie daruję!
Cudne !! ;3 ohoh , czytam dalej ! <3
OdpowiedzUsuńCiekawe :)
OdpowiedzUsuńSuper. Super. Super. Super Zaje**ste.!
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie:
http://veronicaijejzyciez1d.blogspot.com/
super jest *,* <3333
OdpowiedzUsuńNapewno będę czytać następne rozdziały *o* <3
OdpowiedzUsuńojej niespodziewałam się Hazzy w takiej postaci ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne czytam dalej ;*
OdpowiedzUsuń