środa, 5 lutego 2014

Rozdział XII

Postanowiłam zrobić sobie dzień wolny, dlatego na obiad poszłam na pizzę. Gotowanie nie należało do moich ulubionych czynności. Rozmawiałam przez telefon z Anne, która opowiadała o chłopaku, którego niedawno poznała. Stałam przed pasami czekając na zielone światło. Kiedy przechodziłam, zauważyłam Harry'ego gadającego z tym samych gościem co na wczorajszej imprezie. Zatrzymałam się na środku, zastanawiałam się czy iść się przywitać. Otrząsnęłam się dopiero kiedy autobus jadący wprost na mnie zaczął trąbić. W ostatniej chwili odskoczyłam na bok. Serce waliło mi jak szalone, nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Styles tego nie widział. Zniknął za rogiem wraz z tajemniczym mężczyzną. Rozejrzałam się dookoła. Wystraszeni ludzie patrzyli na mnie zakrywając usta dłońmi. W słuchawce mojego telefonu słychać było trzeszczenie. Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, założę się, że było ją słychać po drugiej stronie Londynu...Kiedy otrząsnęłam się z szoku, wstałam i kierowałam się w stronę domu, trochę się chwiejąc.
- Diana, wszystko w porządku!? - przede mną stał Louis, mój dobry znajomy.
- Tak, jest dobrze.
- Dzięki Bogu...- Louis odetchnął głęboko.
Usiadłam na ławce, chciałam pogadać z Lou, ale śpieszyłam się do domu. Obiecałam, że zadzwonię do Anne.
Byłam w drodze do domu. Byłam wpatrzona w ekran mojego telefonu, jednak dostrzegłam w oddali sylwetkę Harry'ego. Teraz już nic nie powinno stać mi na drodze, więc podeszłam bliżej. Jednak ciągle towarzyszył mu ten człowiek. Zobaczyłam jak mój przyjaciel bierze z rąk nieznajomego woreczek z białym proszkiem. Moje oczy zaczęły świecić od napływających tam łez. Dotarłam do mojego mieszkania. Obraz powoli się rozmazywał.Wydawało mi się, że z czasem jest coraz gorzej, wieczorami płakałam bardzo często. Ale to wszystko ze strachu. Strachu przed utratą najlepszego przyjaciela. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Przecież to on zawsze wspierał mnie w ciężkich sytuacjach, kiedy byłam w tarapatach...
Zacisnęłam oczy mając nadzieję, że to tylko sen i obudzę się z tego koszmaru, jednak na próżno. Położyłam się na łóżku, z trudem powstrzymując łzy. Zacisnęłam pięść na pościeli i zasnęłam...
Marzyłam aby zapomnieć o tym dniu i żyć jak dawniej. Chciałam być szczęśliwa, ale bardziej zależało mi na szczęściu Harry'ego.

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział XI

Harry odprowadził mnie do domu. Przepraszał mnie za wpakowanie w kłopoty, ale właściwie nic się nie stało. Na pożegnanie mocno mnie przytulił i odszedł.Weszłam do mojego pokoju. Chciałam jedynie się przebrać, zmyć makijaż i iść spać. Usiadłam na łóżku i chwile rozmyślałam. Styles był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam, przyjaciel który zawsze mnie wspierał. Teraz czuję coś innego...Wydaję mi się, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. ''Cóż, wątpię żeby taki chłopak chciałby mawiać się z takim czymś..'' - takie myśli przeleciały mi przez głowę kiedy patrzyłam w lustro. Schowałam twarz w dłoniach, po czy ze zdenerwowaniem uderzyłam pięścią w lustro. Pokaleczyłam sobie rękę, było na prawdę źle. Kiedy przemywałam sobie dłoń, mój telefon zadzwonił. Usłyszałam w nim głos Hazzy. To jego cholerne wyczucie czasu...
- Wszystko dobrze, księżniczko? - Zapytał przejęty.
- Tak, jest ok. - Odpowiedziałam lekko drgającym głosem.
- Nie kłam. Zaraz u Ciebie będę. - Po tych słowach rozłączył się.
Przemyłam ranę wodą i zarzuciłam na siebie szlafrok. Po chwili do domu wszedł Harry, nawet nie pukając. Przyglądał mi się uważnie, zatrzymując wzrok na skaleczonej ręce. Mocno mnie przytulił, szeptał mi do ucha, że jestem perfekcyjna. Nie słyszałam za wiele, bo skupiłam się na powstrzymaniu się od płaczu. Cieszę się, że mogę mieć takiego przyjaciela jak on. Oczywiście jest jeszcze Anne, ale wyjechała na kilka dni z Londynu...
- Co prawda impreza nie wyszła...- zaczął Styles. - Więc może skoczymy do kina? - Uśmiechnął się szeroko, a ja miałam wrażenie, że zemdleję. Ten uśmiech jest taki cudowny!
- Z chęcią! Dziękuję, że jesteś. - Odparłam rzucając się mu na szyję.
Nie zdążyłam zmyć makijażu, dlatego chwilę potem byłam gotowa do wyjścia. Moje zmęczenie minęło, wolałam spędzić ten czas z przyjacielem. Co prawda film był strasznie nudny, ale rzucanie popcornem po sali było równie zabawne jak dobra komedia. Po seansie wróciłam do domu. Harry jak zawsze w drodze powrotnej dotrzymywał mi towarzystwa.
- Harry...Ty nadal palisz? - Zapytałam.
Chłopak sięgnął do kieszeni i wyjął z niej paczkę papierosów. Spuściłam wzrok, jednak nie na długo.
- Robię to dla ciebie, księżniczko. - Powiedział wyrzucając paczuszkę do kosza na śmieci.
Nie mogłam trafić na lepszego chłopaka. Jest idealny. Kiedy Hazza wychodził pożegnałam go całusem w policzek. Tej nocy spało mi się nadzwyczajnie dobrze, nawet z pokaleczoną dłonią...