Idąc ulicą Londynu wpadłam na uśmiechniętego Harry'ego. Przywitłam się z nim, było widać, że ma świetny humor.
- Księżniczko, idziemy dziś razem na imprezę? Mogę iść z osobą towarzyszącą. - Na jego twarzy rozbłysł zabójczy uśmiech. Uwielbiałam go.
Chwilę się wahałam, ale nie można było odmówić Styles'owi z tym błagalnym spojrzeniem. Wpadnie po mnie około 18.00 i razem pójdziemy do klubu.

Dotarliśmy już do klubu. Starałam się dobrze bawić, ale bałam się, że Harry się upije czy coś podobnego, dlatego robiłam wszystko, żeby trzymać się blisko niego. Słuchać było dudniące głośniki, które rozsadzał dupstep. Migały światła, jak na każdej dyskotece w tak dużym mieście. Przypomniałam sobie tamten wieczór, od którego zaczęły się moje kłopoty... Po chwili zorientowałam się, że przez moje zamyślenie Hazza zniknął gdzieś w tłumie ludzi. Bałam się, że wszystko się powtórzy, dlatego postanowiłam zostać w budynku. Na szczęście dość szybko ujrzałam go siedzącego przy ladzie. Gadał z jakimś człowiekiem. Postanowiłam iść się przedstawić, ale ktoś chwycił mnie za ramię.
- Co taka piękność robi sama w takim miejscu, hm? - Usłyszałam jak ktoś szepcze mi do ucha.
- Nie jestem sama. - Odparłam wyrywając się.
Nieznajomy postanowił nie odpuszczać, więc ruszył w moją stronę. Przestraszyłam się, jak najszybciej chciałam zejść mu z oczu. Wpadłam na Harry'ego. Wszystko słyszał...
- Nie radziłbym ci się do niej zbliżać... - Odparł wściekły Styles popychając obcego na stół.
Objął mnie i popchnął w stronę drzwi. Przed wyjściem odwrócił się jeszcze i rzucił zabijające spojrzenie na natrętnego chłopaka.