
- Tak, jest dobrze.
- Dzięki Bogu...- Louis odetchnął głęboko.
Usiadłam na ławce, chciałam pogadać z Lou, ale śpieszyłam się do domu. Obiecałam, że zadzwonię do Anne.
Byłam w drodze do domu. Byłam wpatrzona w ekran mojego telefonu, jednak dostrzegłam w oddali sylwetkę Harry'ego. Teraz już nic nie powinno stać mi na drodze, więc podeszłam bliżej. Jednak ciągle towarzyszył mu ten człowiek. Zobaczyłam jak mój przyjaciel bierze z rąk nieznajomego woreczek z białym proszkiem. Moje oczy zaczęły świecić od napływających tam łez. Dotarłam do mojego mieszkania. Obraz powoli się rozmazywał.Wydawało mi się, że z czasem jest coraz gorzej, wieczorami płakałam bardzo często. Ale to wszystko ze strachu. Strachu przed utratą najlepszego przyjaciela. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Przecież to on zawsze wspierał mnie w ciężkich sytuacjach, kiedy byłam w tarapatach...
Zacisnęłam oczy mając nadzieję, że to tylko sen i obudzę się z tego koszmaru, jednak na próżno. Położyłam się na łóżku, z trudem powstrzymując łzy. Zacisnęłam pięść na pościeli i zasnęłam...
Marzyłam aby zapomnieć o tym dniu i żyć jak dawniej. Chciałam być szczęśliwa, ale bardziej zależało mi na szczęściu Harry'ego.